Long story short - mąka i woda
Historie Głodnych Kawałków zaczęłam pisać rok przed otwarciem kawiarni. Początkowo były to pomysły na przetwory i różne proste wypieki, publikowane na blogu.

W tym okresie przez kilka wcześniejszych lat prowadziłam studio graficzne. Zmęczona projektowaniem desperacko szukałam jakiegoś wentyla. I tak po kilkunastu miesiącach zmagań z raczkującą blogosferą, 100 metrów od mojego ówczesnego domu, pierwszy raz otworzyłam drzwi Głodnych Kawałów, trzydziestometrowego lokaliku który stał się moim przyczółkiem i jednocześnie katapultą w zupełnie nowy, uwodzicielski świat. Wraz ze wspaniałymi ludźmi, z którymi znajomość cenię sobie ogromnie do dziś, przecieraliśmy ścieżki śniadaniowego, osiedlowego bistro, butikowego cateringu i kiełkującej kuchni roślinnej.

Do pieczenia jednak długo nie mogłam się przekonać.
Moją specjalnością zawsze były wysadzające w kulinarny kosmos małe dania. Zafascynowana światem warzyw owoców, nasion i ziół, mogłam tworzyć bez końca kombinacje smaków, kolorów i tekstur. Jednak wszelkie podejścia nawet do domowych wypieków kończyły się fiaskiem, a przepisy przekazywane drogą ustną z poleceniami: mąki ile zabierze i szczypty na oko, budziły duszności.
Brakowało mi w tej materii intuicji i praktyki, która świetnie funkcjonuje pielęgnowana i przekazywana między pokoleniami. Być może nieśmiałość w moim przypadku spowodowana była bezpowrotnie utraconą rodzinną historią?
Dopiero 10 lat temu po spróbowaniu jednego z debiutanckich chlebów Zaczynu, obudziły się wspomnienia. Chlebowe kulki kręcone potajemnie z wydrążonych jeszcze ciepłych bochenków, odpryskujące skórki i charakterystyczny nade wszystko słodko kwaśny zapach, zyskały drugie życie.
Zawodowa ścieżka właścicielki tej niewielkiej rzemieślniczej piekarni, zasługuje na szczery podziw i przypomina mi determinację z jaką Babcia Anielka prowadziła swoją firmę, angażując w biznes najbliższych członków rodziny.
Mimo wielu trudów i wyrzeczeń to rzemiosło zyskuje coraz szerszą grupę nowych adeptów, dzięki czemu na nowo możemy cieszyć się coraz lepszej jakości pieczywem. Niekończąca się nauka, zarwane noce, presja czasu i próba sprostania wygórowanym oczekiwaniom klientów, to tylko kilka smaczkówzawodu piekarza, który wymaga ogromnego zaangażowania i wyłożenia wszystkich swoich sił, taki swoisty pakt z diabłem z młyna.
Przez cały czas prowadzenia bistro, cateringu i warsztatów, moja osobista książka kucharska nabrała całkiem pokaźnych rozmiarów. W dzisiejszych czasach gdy więcej nie wolno niż wolno, a robienie jakichkolwiek planów przypomina pisanie patykiem po wodzie, pora podzielić się częścią wspomnień.
Po 10 latach wyboistych i krętych dróg w gastro można jednoznacznie stwierdzić, że wracam do punktu wyjścia, znowu piszę.
Oddaję Wam książkę, w której znajdziecie sprawdzone przepisy moich klientów
Receptury na bliskowschodnie i aszkenazyjskie evergreeny, odkryte w chederowej kuchni Festiwalu Kultury Żydowskiej,
bałkańskie rarytasy, od dzieciństwa przepełniające serce rozgrzewającymi sentymentalnymi wspomnieniami
i greckie wypieki, owoce ostatniej fascynacji kolebką piekarniczej kultury, z której pochodzi pierwszy chlebowy piec
Jest też kilka wskazówek jak bez bólu wsiąknąć w kuchenny ekosystem oraz garść historyjek z tak zwanego backstage ;)
Życzę Wam, żebyście zaczęli piec w domach dla swoich biskich, z równie wielką pasją, z jaką ja robiłam to dla Was przez ostatnie 10 lat
Mam nadzieję, że ten glutenowy kalejdoskop przysporzy Wam mnóstwo frajdy, zapoczątkuje fantastyczną przygodę, przekona do dalszego rozwoju i eksploracji tego fascynującego świata, współistniejącego z człowiekiem od ponad 6 tysięcy lat.
sa.